czwartek, 1 kwietnia 2010

Dzień po dniu

1 kwietnia 2010

Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam

Wielki Czwartek to dzień Eucharystii i Kapłaństwa.
Dzień Eucharystii, bo przecież w tym dniu w sposób szczególny wspominamy Ostatnią Wieczerzę. To wieczerza paschalna Jezusa, wieczerza pożegnalna, tuż przed męką i śmiercią.
Tu barankiem paschalnym jest sam Jezus, ale pod postacią chleba i wina.
Bierze chleb i mówi: To jest Ciało Moje.
Bierze kielich z winem i mówi: To jest Krew Moja.
Taki jest początek Eucharystii, bo Jezus powiedział: To czyńcie na Moją pamiątkę.
I tak od tego momentu, gdy Kościół się zbiera dokonuje Łamania Chleba i cud wieczernika się staje.
W tym dniu dziękujemy za dar kapłaństwa.
Aby mogła się dokonać konsekracja są potrzebni słudzy ołtarza - kapłani, którzy dokonują tej wielkiej tajemnicy.

Jedynym i Najwyższym Kapłanem jest Jezus Chrystus.
On złożył ofiarę swojego życia raz na zawsze za zbawienie świata.
Tę ofiarę Jezusa prezbiterzy i biskupi urzeczywistniają.
Ich kapłaństwo jest kapłaństwem służebnym - są sługami Eucharystii.
Są sługami Kościoła gromadząc wiernych, posługując głoszeniem słowa i sprawując sakramenty. Są bardzo potrzebni.
Z ludu wzięci i dla ludzi ustanowieni w sprawach odnoszących się do Boga.

Dziękuję Bogu za dar powołania kapłańskiego.
Bóg wybrał mnie, takiego przeciętnego chłopaka i chciał, abym był Jego sługą.
Dziękuję Bogu za czas seminaryjny, czas przygotowania do służby kapłańskiej, za kapłanów, których spotkałem na mojej drodze i którzy byli dla mnie mistrzami życia kapłańskiego.
Tu szczególnie chcę wspomnieć księdza Bronisława Bozowskiego, który był niezwykłym księdzem, oddany ludziom, przyjaciel i brat, radosny towarzysz i mądry doradca.
Dziękuję Bogu za księdza Jana Twardowskiego. To on w mojej rodzinnej parafii był wikarym gdy ja się urodziłem, i to on mnie ochrzcił, a więc wprowadził do Kościoła. Potem spotkałem go jako wykładowcę w seminarium i powstała nić przyjaznej relacji między nami.
Dziękuję Bogu za ks. Franciszka Blachnickiego, który urzekł mnie swoją osobowością charyzmatycznego odważnego księdza. To spowodowało, że zaangażowałem się na całego w Ruch Światło-Życie.
Było jeszcze wielu kapłanów - O. Piotr Rostworowski, ks. Tadeusz Fedorowicz, a przede wszystkim mój biskup i Ojciec - Kardynał Stefan Wyszyński.
To on 24 czerwca 1973 roku przez sakrament święceń - włożenie rąk i modlitwę konsekracyjną "zrodził" mnie do kapłaństwa.
Dziś z wdzięcznością wspominam ten dzień i wszystko co się potem działo w moim życiu.
Minęło tyle lat.
Różne miejsca, parafie, posługi i wydarzenia.
Dziękuję za ludzi, którzy uczyli mnie kapłaństwa, zwyczajni ludzie, często młodzi, którzy nie dawali mi spokoju i korygowali mnie, uczyli i uczą mnie miłości. Starałem się mieć dla nich czas, wysłuchać ich, modlić się za nich... Tyle ludzi... ciągle ich spotykam. Są tamci starzy, dawniejsi, nieraz się spotykamy, odnajdują mnie; i ci nowi, ciągle nowi... tyle ich jest, są wspaniali.
Jestem naprawdę w nich zakochany i czuję, że żyję dla nich. Oczywiście wiem, że mam żyć ukierunkowany ku Bogu, ale moja codzienność, mój czas jest ich i dla nich.
Dziękuję, że są i są nieraz bardzo wymagający.
Dziś, gdy będę sprawował Wieczerzę Pańską chcę za nich wszystkich się modlić, dziękować i prosić o Ducha Świętego. Chce modlić się za księży, których znałem kiedyś jako chłopaków czy studentów, a dziś są prezbiterami. Ale chcę modlić się za nowych - tych, którzy są w seminarium i tych, którzy niebawem pójdą w tę drogę - widzę dziś we wspólnocie naszej takich trzech. Chcę modlić się za zakochanych, narzeczonych i małżonków - wielka wspólnota osób świeckich, studentów i starszych, których twarze rozpoznaję. Ich życie i nieraz trudne sprawy noszę w sercu.

Duch Pański spoczywa na mnie,
ponieważ mnie namaścił i posłał mnie,
abym ubogim niósł dobrą nowinę,
więźniom głosił wolność,
a niewidomym przejrzenie;
abym uciśnionych odsyłał wolnych,
abym obwoływał rok łaski od Pana.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

my tez bardzo Ksiedzu dziekujemy za wypowiedzenie "tak" Bogu, za oddawanie swojego zycia i za to, ze nas ksiadz kocha