środa, 2 kwietnia 2008

Dzień po dniu

2 kwietnia 2008

JAN PAWEŁ II - 3 ROCZNICA ŚMIERCI

Tak Bóg umiłował świat,
że Syna Swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął,
ale miał życie wieczne.

Pamiętam doskonale ten dzień.
Była sobota, a ja przebywałem w szpitalu na ul. Banacha.
Kilka dni wcześniej przechodziłem operację i teraz oczekiwałem wyjścia ze szpitala.
Jednak w tym dniu musiałem tu jeszcze być.
Nasłuchiwałem informacji o stanie zdrowia papieża.
W pokoju był telewizor, więc mogliśmy w godzinach wieczornych śledzić, co się dzieje.
Tak naprawdę chciałem już być w domu.
Odwiedzali mnie różni ludzie i w tym dniu było ich wielu.
W godzinach popołudniowych przyjechali Agnieszka i Paweł w strojach ślubnych.
Niebawem miał się odbyć ich ślub, który ja miałem błogosławić.
Okazało się, że z mojej strony jest to niemożliwe - ciągle byłem w szpitalu i byłem bardzo osłabiony.
Przyjechali przed swoją uroczystością do szpitala, abym się za nich pomodlił i ich pobłogosławił.
Weszli na oddział, do pokoju szpitalnego i wobec innych pacjentów musiałem modlić się za nich i błogosławić.
Łza zakręciła mi się w oku i drżącym od wzruszenia głosem wypowiadałem słowa modlitwy i błogosławieństwa.
Dziś mają swoją trzecią rocznicę i małą Zuzię, którą w ubiegłym roku w sierpniu chrzciłem.
W godzinach wieczornych czytałem Dzienniczek S.Faustyny i modliłem się od czasu do czasu nasłuchując co z papieżem.
Wreszcie zmęczony usnąłem.
Obudziły mnie dzwony - wiedziałem, że On, Jan Paweł II już jest tam.
Była godzina 21.37 - a może później.
Włączyłem telewizor i przyłączyłem się do modlitwy prowadzonej na placu św. Piotra.
Próbowałem potem usnąć, ale nie mogłem. Byłem tam.
Dziękowałem Bogu, że moje choroby, cierpienia, pobyt w szpitalu i operacja zbiegły się z Jego ostatnim etapem życia i śmiercią. Jego pobyt w Klinice Agostino Gemelli i mój pobyt w szpitalu, wreszcie Jego agonia i mój czas pooperacyjny i powrót do zdrowia.
Dziękowałem Bogu za całe Jego życie.
Następnego dnia rano z niecierpliwością wyczekiwałem obchodu lekarzy.
Była niedziela - niedziela Miłosierdzia Bożego.
Gdy grupa lekarzy przyszła do naszego pokoju - ordynator spojrzał na mnie i powiedział:
Papież nie żyje, więc ksiądz musi dziś wracać do domu.
Wieczorem byłem u siebie i o godz.19 celebrowałem Eucharystię.
Chciałem lecieć do Rzymu, aby brać udział w uroczystościach pogrzebowych.
Jednak stan zdrowia, osłabienie - nie udało się.
Dopiero po kilku miesiącach, gdy samochodem byłem w Rzymie mogłem stanąć nad grobem Jana Pawła II.

Tak Bóg umiłował świat.
Bóg posyła Syna, aby przez ofiarę krzyża dokonało się dzieło zbawienia.
Bóg wybiera człowieka - Karola i posyła go, aby swoim życiem i misją ukazywał Miłość Boga.
Jego - Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! - to wezwanie stało się linią pontyfikatu, a nawet dalej, jest wołaniem aktualnym dziś.
Bóg nas kocha, nie chce nas potępiać.
On nas zbawił przez ofiarę miłości Jezusa Chrystusa.
Lęk ustępuje, rodzi się ufność i otwartość na Tego, który pierwszy nas umiłował.
Myśmy poznali i uwierzyli Miłości.

Brak komentarzy: