piątek, 30 listopada 2007

Dzień po dniu

30listopada 2007



Byśmy w świecie spragnionym wartości duchowych stawali się źródłem żywej wody. (Benedykt XVI)

Można by postawić pytanie - czy świat współczesny jest spragniony wartości duchowych i jakie to są wartości? Ludzie dziś pędzą w zdobywaniu wartości konsumpcyjnych i zaspakajaniu swoich namiętności. Uważają, że taki jest kierunek uszczęśliwiający człowieka, że to dopiero jest pełnia, aby mieć wszystko czego dusza/człowiek zapragnie - zdobywać, zdobywać, gromadzić i konsumować.

Samarytanka przyszła do studni po wodę. Miała pięciu mężów. Spotyka Jezusa, który prosi o wodę i zaraz wprowadza ją w poziom ducha, w którym można rozpoznać jej duchowe pragnienia. Oto Jezus roztacza przed nią perspektywę życia, które wypływa ze źródła, które jest ukryte w niej. To źródło może wytrysnąć wodą, której do tej pory nie znała, ale gdzieś głęboko w sercu pragnęła. Źródło wody żywej wytryskujące ku życiu wiecznemu. Bo przecież do nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej wieczności. (Mdr 2,23)
"Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu...Panie, daj mi tej wody..." J 4,14-15
To jest w każdym z nas - to pragnienie tej innej wody. I to niezależnie jak żyjemy i w co wierzymy. Samarytanka po spotkaniu z Jezusem pobiegła do miasta i opowiadała ludziom - stała się dla innych źródłem żywiej wody.
Taka jest misja dla ciebie i dla mnie. Być źródłem żywej wody.

niedziela, 25 listopada 2007

Dzień po dniu

25listopada 2007

Obecność Pana w Swoim Ciele i Krwi nie zależy od stanu tego, który je spożywa - ich przyjęcie tworzy ze wszystkich jedno Ciało, ponieważ z nich wypływa życie Chrystusa.(Synod Biskupów, Eucharystia: źródło i szczyt życia i posłannictwa Kościoła)
Pan prawdziwie jest obecny w chlebie i winie konsekrowanym - to jest Ciało Moje, to jest Krew Moja. To sprawia Duch Święty, którego przywołujemy w epiklezie; to On dokonuje przeistoczenia, czyli istota chleba ulega zmianie, staje się Ciałem, podobnie z winem. Nawet wiara kapłana, stan duszy, sposób sprawowania czynności nie jest w stanie unicestwić, przekreślić Bożego działania - to Duch Święty wszystko sprawia. Oczywiście chcemy, aby wierni i prezbiter z pobożnością i żywą wiarą sprawowali obrzędy liturgiczne. Ten Chleb, który łamiemy i ten Kielich, z którego pijemy czynią z nas jedno Ciało - Kościół. My sami jesteśmy konsekrowani przez uczestnictwo i Komunię. Eucharystia jest źródłem życia, nowego życia w nas. Pan wyprowadza nas z krainy ciemności, krainy niewoli ku światłości, wolności i pełni życia. Wspólnota Eucharystyczna jest wspólnotą nowo narodzonych, odrodzonych w Duchu Świętym. W każdej Eucharystii dokonuje się Pięćdziesiętnica, czyli wylanie Ducha Świętego, który zstępuje na ludzi i działa w ich życiu, dokonuje przemiany, uzdalnia do świadectwa, misji i posłannictwa.
Kościół ciągle na nowo podejmuje misję głoszenia Ewangelii, a czerpie siłę do realizacji tej misji z Eucharystii, w której Duch Święty zstępuje i posyła uczniów.
Coraz bardziej się przekonuję jak aktualna i pilna jest misja ewangelizacji wśród ochrzczonych. Wielu bowiem ochrzczonych nie zna Jezusa, nie oddało Mu swego życia. Jeszcze w pewnych stopniu funkcjonuje tzw. tradycja, która sprawia, że się chrzci dzieci, posyła do Komunii św. czy bierzmowania, ale te obrzędy przeżywane są często bez wiary pojmowanej jako osobista relacja człowieka z Jezusem. Uroczysta oprawa obrzędu - uroczysty posiłek, goście, prezenty z tej okazji przysłaniają istotę wydarzenia. Gdy dzieci pytamy o Komunię św. to opowiadają jak były ubrane i co dostały. Oczywiście pozostaje jakiś ślad, ale widać z perspektywy człowieka dorosłego, który często jest już niewierzący - choć przeszedł drogę inicjacji chrześcijańskiej - jak powierzchowna to była droga i jak daleka od katechumenatu pierwszych wieków. A spotyka się coraz częściej dorosłych nieochrzczonych, którzy mają rodziców nieochrzczonych. Nasze społeczeństwo katpolickie jak bardzo jest przeniknięte niewiarą i pogaństwem. Potrzeba więc reewangelizacji różnymi sposobami, aby ludzie mogli spotkać Jezusa i przyjąć dar zbawienia.

piątek, 23 listopada 2007

Dzień po dniu

23listopada 2007

Pomiędzy Bogiem i człowiekiem istnieje niezniszczalna przyjaźń, jaka powstała dzięki miłości Chrystusa, który ofiarując siebie pokonał zło. W tym znaczeniu Eucharystia jest siłą i miejscem jedności rodzaju ludzkiego. (Synod Biskupów, Eucharystia źródło i szczyt życia i posłannictwa Kościoła)
Niezniszczalna przyjaźń między Bogiem i człowiekiem. Nic nie może nas odłączyć od Miłości Boga. Te słowa są radosną prawdą w świecie, w którym człowiek niekiedy usiłuje odrzucić Boga, oskarża Go i obwinia o własne nieszczęścia, chce żyć bez Niego i sobie wystarczyć. Niezniszczalna przyjaźń - jak bardzo wierzę w prawdziwość tej przyjaźni, której inicjatorem jest sam Bóg. To Bóg stwarzając nas na obraz i podobieństwo swoje - zawarł na samym początku z człowiekiem przymierze, które było relacją przyjaźni. To jest gdzieś głęboko wpisane w sercu człowieka i nawet gdy człowiek odwrócił się od Boga i zerwał tę wieź - Bóg nie przestał był Przyjacielem człowieka i nie przestał człowieka uważać za swego przyjaciela. To może brzmi jak coś nieprawdopodobnego, ale Bóg nie może nie kochać człowieka. Gdy Judasz przychodzi do Ogrójca, aby wydać Jezusa, Jezus zwraca się do niego - Przyjacielu, po coś przyszedł?
Przyjacielu - mówi Bóg do każdego z nas, nawet jeśli odeszliśmy od Niego i ranimy Jego Serce. Nie przestajemy być Jego Przyjaciółmi. Jak trudno jest pojąć miłość Boga, która nie odrzuca, nie stawia warunków, nie obraża się; ale kocha miłością bezwarunkową, szuka i cieszy się, gdy człowiek odnajduje się i otwiera na Jego miłość.
Eucharystią jest ofiarą miłości, która oczyszcza i jednoczy ludzi rozdzielonych przez grzech. Tworzy na nowo jedno Ciało - jedną Wspólnotę, w której Bóg Przyjaciel człowieka tworzy z nas coś nieprawdopodobnego. Kościół jest nazywany Wspólnotą Przyjaciół Boga.

Dzień po dniu


23listopada 2007

Dziś expose nowego premiera Donalda Tuska. Mówił 3 godziny i sześć minut. Padło słowo zaufanie. Debata w sejmie trwała cały dzień - w nocy ma być głosowanie - wotum ufności.

Trzeba modlić się o Ducha Świętego dla rządzących.

czwartek, 22 listopada 2007

Dzień po dniu

22listopada 2007

Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
bo nawiedził lud swój i odkupił... tak modlił się Zachariasz, gdy urodził mu się syn - Jan. Odczytał znak narodzin syna jako nawiedzenie - i to nie tylko jego jako starego człowieka, któremu Bóg okazał zmiłowanie, wysłuchał jego modlitw i dał mu dziecko. To nawiedzenie dotyczy całego narodu, a nawet świata. To nawiedzenie to czas, który jest nazwany w liście do Galatów pełnią czasu, a jest to czas Jezusa Chrystusa; czas, w którym Bóg wszedł w historię świata, ludzi, narodu wybranego, aby dokonać zbawienia. Bóg nawiedził swój lud. Ale ten lud nie rozpoznał czasu nawiedzenia. I to jest dramat Boga zignorowanego, odrzuconego.
Gdy schodzimy drogą z Góry Oliwnej w dolinę Cedronu po prawej stronie jest kościół-sanktuarium Dominus Flevit (Pan zapłakał). Kościół ten ma kształt łzy i jest wybudowany na zboczu doliny Cedronu z przepięknym widokiem na Jerozolimę. Tu widać w centrum złotą kopułę meczetu, wybudowanego w miejscu świątyni Jerozolimskiej; tu widać mury Jerozolimy, z bramami, a szczególnie z bramą złotą i różne święte budowle, które dziś mieszczą się w starej Jerozolimie - przepiękna panorama. Jezus przybywa na to miejsce, zmierza do Jerozolimy, i gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim.
Jezus zapłakał - Dominus Flevit. Wszyscy inni spoglądali na przepiękną panoramę ówczesnej Jerozolimy, widzieli świątynię, która była cudem świata - byli pełni zachwytu, podziwu - mówili: patrz Panie jaki piękny widok, jaka architektura świątyni, to jest nasza świątynia, nasza chluba, nasze cudowne miasto Jeruzalem pięknie wybudowane - popatrz na ten widok... A Jezus spojrzał i zapłakał. Rzekł: O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi!... nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia.
Tak się stało. Świątynia i miasto Jeruzalem zostały zniszczone przez wojska rzymskie w 70 roku i do dziś świątynia nie została odbudowana.
Bóg nawiedza swój lud, a człowiek nie poznaje czasu nawiedzenia, jest zamknięty, ma zatwardziałe serce. Chrześcijaństwo jest nawiedzeniem. Bóg staje się człowiekiem, wchodzi w historię, jest wśród nas - nawiedza świat - świat zraniony grzechem, świat pogrążony w ciemności, świat skłócony. Ludzie odrzucają Boga, nie dowierzają Jego miłości, uciekają przed Nim. Taka była codzienność Jezusa z Nazaretu. On uzdrawiał, a ludzie z podejrzliwością przyglądali się temu, On wyrzucał demony, a oni podejrzewali Go o konszachty z Belzebubem, On głosił prawo miłości i czynił tę miłość, a oni się Go lękali, byli zamknięci, nie dowierzali.
Zaś ludzie ubodzy, grzeszni, chorzy lgnęli do Niego i doświadczali nawiedzenia, uzdrowienia, uwolnienia. Tak jest i teraz.
Jezus dziś nawiedza ludzi. Może nawiedzić ciebie. Ale może posłużyć się tobą, aby dotknąć kogoś zranionego, odrzuconego, złamanego. Odwagi - bądź otwarty na Jego przyjście.
Oto stoję u drzwi i kołaczę.
Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
bo lud swój nawiedził i odkupił.

środa, 21 listopada 2007

Dzień po dniu

21listopada 2007

"Pragnę, abyś żyła wolą moją w najtajniejszych głębiach swej duszy.
Trzy stopnie pełnienia woli Bożej:
pierwszy jest ten, kiedy dusza pełni wszystko to, co jest na zewnątrz zawarte przez nakazy i ustawy;
drugi stopień jest ten, kiedy dusza idzie za natchnieniami wewnętrznymi i pełni je;
trzeci stopień jest ten, że dusza, zdana na wolę Bożą pozostawia Bogu swobodę rozporządzania sobą i Bóg czyni z nią, co Jemu się podoba, jest narzędziem uległym w Jego ręku
." D 443.444

To słowa św. Faustyny z Dzienniczka.
Pozostawię bez komentarza.
Te słowa są jak lustro, w którym mogę przeglądnąć się, badając na ilę i jak jestem na drodze Jezusa i wypełniam wolę Bożą.

niedziela, 18 listopada 2007

Dzień po dniu

18listopada 2007

Kościół nie jest klubem rzekomo doskonałych, lecz zgromadzeniem pojednanych grzeszników, zmierzających do Chrystusa,z wszystkimi ich ludzkimi słabościami. To słowa Jana Pawła II wypowiedziane we Francji do ludzi młodych w Lyonie.
Ludzie nieraz mówią - wierzę w Boga, ale Kościoła nie potrzebuję. Czy można oddzielić Boga od Kościoła? Może i można. Przecież w różnych religiach Bóg występuje jako Istota najwyższa, najdoskonalsza. Każda religia ma odniesienie do Boga, ale niekoniecznie jest Kościół. Ale w chrześcijaństwie jest inaczej. Chrześcijanin wierzy w Jezusa Chrystusa - Syna Bożego, Zbawiciela świata, który objawia nam oblicze Boga. Bóg chrześcijan jest wspólnotą Trzech Osób Boskich: Ojciec, Syn i Duch Święty. Wierząc w Jezusa nie możesz powiedzieć - Kościół mi nie potrzebny. Jezus bowiem zapoczątkował Kościół, wzywając po imieniu ludzi, których ustanowił apostołami. I to jest początek Kościoła - wspólnota dwunastu wcale nie idealnych ludzi, którzy uwierzyli Jezusowi, zaufali Mu i związali swoje życie z Nim. To jest Kościół i dziś - ludzie, którzy uwierzyli Jezusowi i związali swoje życie z Nim. Ta wspólnota rozrosła się i rozprzestrzeniła na wszystkie narody, bo wiara jest głoszona przez uczniów Jezusa. Wiara więc w Jezusa prowadzi do Kościoła i rozwija się w Kościele - wspólnocie wyznawców Jezusa. Nie jest to wspólnota doskonała. Jesteśmy słabi, grzeszni, i wiara w Jezusa wcale nie zmienia nas do tego stopnia, że nie ma w nas słabości. Doskonałą wspólnotą jest Trójca Przenajświętsza, a Kościół jest wspólnotą zbawionych grzeszników. Ale w Kościele dokonuje się doskonalenie człowieka i to przez całe życie. Jesteśmy powołani d0 świętości i osiągamy świętość na drodze naszego życia w Kościele, we wspólnocie braci i sióstr; i to tez dzięki nim. Wzajemnie oddziaływujemy na siebie, pozytywnie i negatywnie; i to przyczynia się do naszego uświęcenia. Jest to swego rodzaju szlif, któremu jestem poddany przez drugiego człowieka, który mnie ogranicza, wystawia na próbę, weryfikuje lub wspomaga. To się liczy, bo świętym człowiek staje się nie na bezludnej wyspie, ale wśród ludzi takich, jacy - a więc niedoskonałych, raniących mnie, gorszących czy bulwersujących. To wystawia moją wiarę na próbę, to weryfikuje moją miłość i oczyszcza. Taki jest Kościół - wspólnota ludzi połamanych, rozbieganych, których gromadzi Duch Święty wokół Jezusa i skleja w Jedno Ciało. Wielka różnorodność, bogactwo możliwości, powołań i charyzmatów zjednoczonych nie ludzikim wysiłkiem, ale mocą Ducha Świętego. Dziękuję Bogu za Kościół, że ciągle go odkrywam, poznaję i się nim zachwycam. A przede wszystkim, że jestem w Kościele. Moje miejsce w Kościele określił Jezus. Moje powołanie tu się realizuje - mogę powiedzieć: jestem potrzebny Kościołowi - ludziom, który idą za Jezusem. Tu jest i realizuje się moje powołanie, a także powołanie innych.
Wierzę w Kościół - to znaczy wierzę, że we wspólnocie uczniów jest obecny ich Mistrz, Jezus Chrystus i On nas prowadzi przez niedole tego świata do wiekuistych przeznaczeń - do Domu Ojca.


sobota, 17 listopada 2007

Dzień po dniu

17listopada 2007
"Ale włos z głowy wam nie spadnie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie." Łk 21,19
Bezpieczeństwo jest od Boga, który jest naszym Ojcem. Wiele jest Bożych zapewnień, że nic nam nie grozi. Tymczasem jest wielu przeciwników i dużo lęku w nas. Mamy przeciwników w ludziach, ale przeciwnikiem naszym jest szatan. On chce nas zniszczyć. On napawa nas lękiem i on chce pogrążyć nas w obsesji zagrożenia ze wszystkich stron. Rzeczywiście, gdy będziemy żyli w świecie płynąc pod prąd napotkamy wielu wrogów wśród ludzi i to nam najbliższych. Spotkamy się z szyderstwem, odrzuceniem, zniesławieniem, zagrożeniem i prześladowaniem. Tak było w początkach chrześcijaństwa, tak jest i teraz.
Czymże jest włos na głowie. Jak mało znaczy. Przecież wypadają ludziom włosy i głowy świecą łysiną. Tymczasem ten mały włos ocaleje, bo Ojciec ochrania go na mojej głowie. Nie tylko ja, ale i mój włos. Bądźcie wytrwali, nie dajcie się przestraszyć, nie dajcie się złamać, nie dajcie się zwieść. Tu stawką jest życie wasze i innych. Wasze zwycięstwo jest swiadectwem i zapłonem zwycięstwa innych.
Hbr 10,36-38 pisze:"Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście po wypełnieniu woli Bożej dostąpili spełnienia obietnicy. Jeszcze bowiem krótka, bardzo krótka chwila, i przyjdzie Ten, który ma nadejść, i nie spóźni się. A mój sprawiedliwy dzięki wierze żyć będzie, jeśli się cofnie, nie znajdzie dusza moja w nim upodobania."
Tak - sprawiedliwy żyć będzie dzięki wierze.
Jak ważna jest właściwa optyka w życiu codziennym, gdy dokonujemy wielu małych wyborów, a tu kształtuje się skala priorytetów. Jak łatwo ulec podszeptom świata, gdzie koniunktura kształtuje się laickim duchem - gdzie przyjemność i pieniądz jest wektorem i wskaźnikiem wyborów tego co słuszne. Mieć wiarę w rodzinie, mieć wiarę w pracy, mieć wiarę w życiu społecznym i politycznym - gdy się wywiera wpływ. Jak utrzymać wiarę i nie ulec złudzeniu, którego źródłem może być lęk lub pragnienie bezpieczeństwa, które oferuje świat; a może pragnienie spokoju i przyjemności - coś mi się przecież od życia należy.
Nie zostanie kamień na kamieniu - taka zapowiedź Jezusa, która zresztą się spełniła - jeśli chodzi o Jerozolimę i świątynię. To w 70 roku Tytus zdobywa święte miasto i obraca w ruinę. Ale ruinie ulega człowiek. Iluż zrujnowanych ludzi wokół nas, którzy poszli z prądem tego świata. Ciągle takich spotykam. Każdemu z nas to grozi.
Człowiek - świątynia Ducha Świętego zniszczony przez grzech i własną pożądliwość, błąka się po tym świecie nie wiedząc dokąd idzie, kim jest i po co żyje. Zakończę słowami św. Grzegorza Wielkiego - Niech nas nie skusi ułuda zwodniczego szczęścia, bo zaiste, niemądry to wędrowiec, który pociągnięty urokiem ukwieconych łąk zapomina, dokąd miał zamiar skierować swe kroki.

piątek, 16 listopada 2007

Dzień po dniu

16listopada 2007
"Z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy." Mdr 13,1
Spotykamy ludzi, którzy określają się jako niewierzący lub agnostycy. Bóg dla jednych nie istnieje, dla drugich, może jest, ale cóż można o nim powiedzieć, czy go można poznać. Tymczasem Bóg stwarzając człowieka uzdolnił go do naturalnego poznania Go przez świat widzialny, stworzony. Piękno świata mówi nam o Bogu. Bóg jest piękny. Wewnętrzna struktura materii, porządek i prawa, którymi rządzi się kosmos, struktura atomu, anatomia istot żywych mówią o Genialnej Inteligencji, która jest Początkiem i Architektem wszystkiego.
Tymczasem my, mieszkańcy wielkich miast, betonowych osiedli widzimy na co dzień szare mury domów, beton, urządzenia metalowe, linie wysokiego napięcia, a kontakt z naturą jakże bardzo jest w nas ograniczony. Człowiek gdy dotyka gołą nogą czystej ziemi, gdy położy się na trawie, gdy wejdzie w las, na przełęczy rozejrzy się dokoła otwierając szeroko oczy, ramiona i serce... jakże nie widzieć Tego, który to wszystko uczynił. Patrząc na świat poznawać Boga, to nasze zadanie. Bóg objawia się nam przez stworzenie.
Dziś w jesienne dni, gdy zbliża się zima i wszystko marnieje i umiera - badyle sterczą, koleiny błota, szare niebo i chłód - jakże trudno podziwiać piękno świata. Widoki krajobrazu nie są pociągające, pejzaż swoim wdziękiem nie zachwyca. Odsłoniła się cała brzydota świata, twojego i mojego podwórka. Gdy spadnie śnieg wszystko przykryje, całą brzydotę umierającego świata. O chciałoby się zatrzymać wiosnę lub początek lata tak na zawsze, aby świeże barwy roślinności, widoki skąpane w słońcu cieszyły oczy bez końca. Może tak będzie w raju, gdy przeniesiemy się tam, w ten świat piękniejszy - albo najpiękniejszy, który nasz Pan i Stwórca stworzył dla nas, abyśmy tam z Nim przebywali.
Idziemy przez ten świat drogą wiary, rozpoznajemy ślady niewidzialnego Boga w świecie, ale i w naszym życiu. On jest blisko i mówi do nas przez wszystko. Mówi przez piękno świata, przez bieg historii, wydarzenia i ludzi - przez cierpienie i porażki. Mówi przez Jezusa, którego posłał, przez Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie. Mówi przez Kościół wspólnotę uczniów Jezusa, mówi przez ciebie i przeze mnie. O jakie to ważne, aby odczytać Jego słowo, zrozumieć - co mówi.
Przebijać się przez ograniczoność materii, czas który pędzi i zmęczenie, aby sercem ogarnąć i pojąć tę naukę - wielką tajemnicę świata, w której objawia się niewidzialny Bóg.

czwartek, 15 listopada 2007

Dzień po dniu

15listopada 2007
"Cierpienie jest skarbem największym na ziemi - oczyszcza duszę. W cierpieniu poznajemy, kto jest dla nas prawdziwym przyjacielem. Prawdziwą miłość mierzy się termometrem cierpień." D342 Słowa Siostry Faustyny.
Cierpienie jest w życiu każdego człowieka. Jedni cierpią fizycznie, jest to często przenikliwy ból ciała, jakaś choroba; inni cierpią duchowo, wewnętrznie - jest to ból innego rodzaju. Cierpienie kobiety, którą mąż zostawił, odszedł do innej. Cierpienie matki obecnej przy umierającym swoim dziecku. Cierpienie człowieka, który został niesłusznie o coś posądzony i zniesławiony w pracy. I tak wiele jest cierpień - każdy z nas jest dotknięty jakim cierpieniem. Jaka jest miara twojego cierpienia? To krzyż Jezusa, który jest zawsze odniesieniem - bo nie ma cierpienia ponad miarę.
Człowiek może walczyć z cierpieniem, odrzucać je, albo łagodzić - środki znieczulające. Może wpaść w beznadzieję, rozpacz i tak cierpienie staje się jego przekleństwem. Człowiek może w duchu wiary oddać Jezusowi na krzyż swoje cierpienie, zbliżyć się do Jezusa. Wtedy akceptacja cierpienia staje się w nim błogosławieństwem. Tak - cierpienie staje się źródłem oczyszczenia człowieka, nawrócenia i uświęcenia. Nie można zmarnować cierpienia. Pascha Jezusa - Jego cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie nadają sens i wartość cierpieniu człowieka. Kto prawdziwie kocha ten cierpi i umie cierpieć nie obnosząc się i nie obarczając innych swoim cierpieniem, ale z radością idzie podejmując misję, jaką mu Bóg wyznacza w tym świecie.
"Raduję się w cierpieniach za was" Kol 1,24 - czy to jest możliwe?

poniedziałek, 12 listopada 2007

Dzień po dniu

12listopada 2007
Ostanie dni spędziłem w Kaniach Helenowskich - był Kurs Nowego Życia z Bogiem. Przyjechało przeszło 60 osób, w tym większość zdecydowana ludzie, którzy nigdy na naszych rekolekcjach w Kaniach nie byli. Niektórzy są we wspólnocie od dwóch tygodni. Kurs Nowe Życie z Bogiem - dawniej Kurs Filip jest kursem podstawowym, początkującym wszystko, a więc ewangelizacja. Przekazuje się na nim Kerygmat, czyli podstawowe prawdy chrześcijańskie, fundamentalne prawdy. Można powiedzieć, że cały kurs to spotkanie z Jezusem, który przychodzi do konkretnego człowieka oferując mu dar zbawienia. Tu ważna jest decyzja - chcę przyjąć ten dar. Oczywiście człowiek jest wolny i może podjąć inną decyzję - a więc może powiedzieć "nie". Wybór należy do ciebie. Gdy człowiek powie "tak" - Jezus "wchodzi" w życie człowieka jako Pan i Zbawca; i powstaje więź między człowiekiem a Jezusem - więź zaufania, oddania i miłości. Na tym polega wiara chrześcijańska. To relacja miłości i oddania między Jezusem a konkretnym człowiekiem. Wiara, która polega na przekonaniu, że "Bóg jest" to za mało. To przekonanie występuje w różnych religiach. Chrześcijaństwo - to Jezus - Bóg, który stał się człowiekiem i wchodzi w relację z konkretnym człowiekiem, ofiarując mu dar zbawienia wysłużony na krzyżu. Ta relacja między człowiekiem, a Jezusem wzrasta dzięki Duchowi Świętemu, który uczestniczy w tej relacji. Ta relacja prowadzi człowieka w kierunku Ojca - Boga, którego odkrywamy i poznajemy dzięki Jezusowi. To On nam objawił sobą Ojca, Jego oblicze i Jego Miłość. Wreszcie ta relacja prowadzi do wspólnoty uczniów Jezusa, czyli do Kościoła. To tu dokonuje się droga życia chrześcijańskiego i wzrost wiary i nowego życia, które jakby rozpoczyna się decyzją otwarcia i przyjęcia Jezusa. Napisałem - jakby - bo tak właściwie początek, zalążek nowego życia człowiek otrzymuje we chrzcie, gdy jako małe dziecko ten sakrament otrzymuje. Jednak często to nowe życie jest w zalążku, jakby uśpione w nas. Ewangelizacja prowadzi więc do przebudzenia czegoś co jest w nas, a co staje się świadome i zaczyna wzrastać i mieć realny wpływ na nasze życie.
Na tym kursie w Kaniach ludzie mogli poznać Boga, który kocha ich miłością bezwarunkową. Mogli uświadomić sobie, co ich oddziela od Boga - poznać grzech i nazwać go w swoim życiu. Wreszcie mogli poznać Jezusa, który jest posłany przez Boga. To On przez śmierć na krzyży zbawił ludzkość, konkretnie ciebie i mnie - uwalniając nas od grzechów; a zmartwychwstając obdarował nas nowym życiem. To nowe życie w nas jest pełnią człowieczeństwa, które realizuje się w czasie i rośnie ku pełni, ku świętości, do której jesteśmy powołani wszyscy.
Dziękuję Bogu za ten czas w Kaniach i za to, co się dokonywało w ludziach.
W niedzielę po południu było spotkanie wspólnoty małżeńskiej Woda Życia i konferencję miał ks. prof. Waldemar Chrostowski - temat: Małżeństwo w Biblii. Całą katechezę oparł na tekście Rdz 2,7-9.18-24. Mówił o małżeństwie w wymiarze prehistorycznym i antropologicznym... Bardzo ciekawy wywód; ale dzieci, które były na sali były pewnym utrudnieniem i dużym rozproszeniem dla profesora i myślę dla niektórych uczestników spotkania.
O godz. 19 na Eucharystii akademickiej zadałem pytanie - pracę domową, jak zinterpretować wypowiedź Jezusa - Łk 20,35 "Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić." Co wy o tym myślicie?

czwartek, 8 listopada 2007

Dzień po dniu

8listopada 2007
" Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: Jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana." Rz 14, 7-8 Chciałbym, aby te słowa wyrażały prawdę mojego życia. Żyć dla siebie - to egoizm, umierać dla siebie - nigdy, bo to klęska. Należeć do Pana, to odnajdywać się w relacji oddania i miłości do Pana, który pierwszy nas umiłował i obdarował wszystkim - życiem, powołaniem, nieśmiertelnością i chwałą. W każdej Eucharystii składać siebie w ofierze Bogu, swoje życie, cierpienie i wszystko. Duch Święty, który dokonuje konsekracji chleba i wina, przemienia nas w Chrystusa, gdy oddajemy się Bogu wyznając, że we wszystkim należymy do Pana. Tak chcę, aby było w moim życiu i czynię, gdy celebruję Eucharystię.
Ostatnio dni ponure, jesienne - pada deszcz, przenikliwe zimno, chmury i tak byle jak, coraz krótsze dni. Ten czas listopadowy mówi o jesieni życia, przemijaniu. Ale nie można poddawać się melancholii. Przez te chmury i ciemności niech przebija się słońce radości, która jest w nas. Jezus nadaje sens naszemu życiu, wyzwala nas od lęków i nadaje sens naszemu życiu w niekończącej się krainie życia i pokoju.

poniedziałek, 5 listopada 2007

Dzień po dniu

5listopada 2007
"O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga!
Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi!
Kto bowiem poznał myśl Pana, albo kto był Jego doradcą?
Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę?
Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego jest wszystko.
Jemu chwała na wieki! Amen." Rz 11,33-36
To słowo stawia mnie wobec Wielkiej Tajemnicy. Tą tajemnicą jest sam Bóg. Niezgłębiony, niepojęty, niewyobrażalny. Jakże ograniczony jest umysł ludzki, nasza wyobraźnia, nasz sposób pojmowania, przewidywania. Św. Paweł wypowiada te słowa jakby na zakończenie wypowiedzi, w której wyraża swoją nadzieję i oczekiwanie na nawrócenie Izraela, narodu wybranego, który odrzucił Mesjasza; narodu, który trwa w nieposłuszeństwie, aby pełnia pogan dostąpiła miłosierdzia.
Dziś pierwsze spotkanie nowego parlamentu. Przemówienia, przysięga, emocje i przerwy... Znów to samo. Wreszcie udało się wybrać marszałków sejmu i senatu - i tylko tyle. Niezbadane są Jego wyroki. On gdzieś tam jest - choćby się mogło wydawać, że tam Go nie ma. Bóg jest Panem dziejów i kieruje w sposób niezrozumiały dla nas wydarzeniami i dozwala, aby działo się to, co my chcielibyśmy, aby się nie działo. On tam gdzieś jest i wszystko jest w Jego ręku. Patrzyłem na ludzi świata polityki - starzy i nowi - doprawdy jak dzieci... Chociaż wiemy, że losy narodu, ludzi i wielu dziedzin w ich ręku... Jak to dobrze, że są gdzieś te Ręce, które wszystko trzymają... A może ja się naiwnie pocieszam... Dla Niego jest wszystko - On jest.

niedziela, 4 listopada 2007

Dzień po dniu

4listopada 2007
"Świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali,
kropla rosy porannej, co opadła na ziemię.
Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy,
i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili.
Miłujesz bowiem wszystkie byty,
niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś,
bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego ukształtował.
Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał?
Jak by się zachowało to, czego byś nie wezwał?
Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Władco, miłujący życie!
Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie.
Dlatego nieznacznie karzesz upadających
i strofujesz, przypominając, w czym grzeszą,
by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli." Mdr 11,22-12,2

To słowo dzisiaj w ten jesienny dzień jak promyk słońca, który objawia oblicze Boga. Taki jest Bóg. Nazwany tu Miłośnikiem Życia. My tymczasem całkiem inaczej przedstawiamy sobie Boga, jako czyhajacego na nasze upadki i skrzętnie rejestrującego nasze grzechy, aby się z nami w przyszłości policzyć. My zresztą tacy jesteśmy względem siebie nawzajem - nielitościwi, wręcz surowi w ocenach i osądzie. Jak trudno sobie wyobrazić Boga, który zamyka oczy na grzechy ludzi - raczej uważamy, że kto jak kto, ale Bóg ma szeroko otwarte oczy i widzi wszystko dokładnie, lepiej niż nasze media - i to wszystko na jaw wyjdzie. Niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś - jak to możliwe, gdy tymczasem my często mamy obrzydzenie patrząc i wąchając obdartusów bezdomnych, pijanych, cuchnących. Ten Bóg łamie nasze stereotypy w postrzeganiu Go i świata, który jest tak zaśmiecony przez ludzką głupotę i grzech. Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje - my nie oszczędzamy. Suchej nitki nie zostawiamy na tym, co odrazę budzi. We wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie - ziarno nieśmiertelności i chwały w sercu człowieka. To słowo księgi Mądrości ukazuje nam oblicze Boga, który jest miłością i który z łagodnością i współczuciem ogarnia swoją troską wszystko. Takiego Boga trzeba ukazywać, taki obraz Boga trzeba mieć w sobie i do takiego Boga zbliżać się z ufnością, bez lęku.

sobota, 3 listopada 2007

Dzień po dniu

3listopada 2007
"Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować." Flp 3,20-21
Jesteśmy tu na ziemi bardzo związani z ojcowizną, miastem, regionem, krajem. To są nasze korzenie, tu jest nasza tożsamość i przywiązanie. Tu wybudowaliśmy sobie dom i czujemy się dobrze tu u siebie. Uwiliśmy sobie gniazdko na ziemi, stworzyliśmy sobie "szczęście", które określa jakieś miejsce, grono ludzi, pewien komfort życia codziennego. Tymczasem przychodzi choroba, zbliża się śmierć. W tym błogim stanie pojawia się smuga cienia, coś się zbliża, coś przerwie ten super-stan. Tak jesteśmy tu tymczasowo, przejściowo - w drodze. Celem naszego wędrowania jest niebo - to jest nasza ojczyzna. Tam Ojciec Bóg z miłością i wytęsknieniem czeka na nas. Jezus, który przeszedł przez ten swiat czeka na nas. To przecież On umarł na krzyżu, aby otworzyć nam bramę nieba - tak nas kocha. Nikt nie ma większej miłości - tylko On. Nasze ciało podlega prawu przemijania, starzeje się, ulega zniekształceniom. To ciało oszpecone przez starość i chorobę zostanie przekształcone, przemienione i upodobnione do Jego ciała, chwalebnego ciała Jezusa. dziś nieraz oglądamy piękne ciała ludzi, konkurs na miss uniwersum. Tak piękne mogą być i są kształty ludzkiego ciała. Tymczasem to nasze ciało dziś piękne, jutro oszpecone chorobą lub starością zostanie w mocy Ducha przebóstwione i upodobnione do Jezusa.

piątek, 2 listopada 2007

Dzień po dniu

2 listopad 2007
Dzień Zaduszny - pamięć i modlitwa za zmarłych. Wracamy dziś do tych, którzy odeszli. Jakby oglądamy się wstecz. Idziemy na ich groby, przypominamy sobie ich twarze, ich charakterystyczne zachowanie, powiedzenia, reakcje. Wiele się już w pamięci zaciera. Ich tu już nie ma - a może są z nami? Świat duchowy, ten inny, w który wchodzimy przez śmierć jest gdzieś daleko - czy jest tu? My żyjemy w przestrzeni materialnej i czasie, który nieubłaganie
przechodzi, a tamten świat jest całkiem inny. Trudno sobie to wyobrazić, a nawet to jest niemożliwe. Przecież nasze myślenie, naszego wyobrażenia świata są, związane z tym światem. Tamten świat jedynie przez analogię możemy określać jako naj...naj...wspanialszy... - wszystko w określeniach najwyższej jakości w najwyższym stopniu, nieskończonym stopniu. Tu chyba słowa św. Pawła jakoś przybliżają niemożność pojęcia, ani wyobrażenia sobie tego świata. " Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdoła pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują." 1Kor 2,9 Chyba te słowa doskonale mówią o niezdolności naszej w ogarnięciu i poznaniu tego innego świata. Jednocześnie mówią o wspaniałości tego boskiego świata - bo tak można go nazwać. Ale dalej św. Paweł mówi: " Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha. Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego." 1Kor 2,10 A więc Duch, tzn. Duch Święty w wewnętrznym poznaniu daje nam tę "wiedzę" o rzeczywistości boskiej, wprowadza nas w ten boski świat. I to jest dar poznania - charyzmat, w którym Duch Święty objawia, jakby wprowadza w ten świat, rozbudzając tęsknotę, pragnienie wejścia w tę nową rzeczywistość. Św. Paweł powie gdzie indziej: " Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, ma umrzeć - to zysk." Flp 1,21 Śmierć w takiej perspektywie jest "zyskiem" - wejściem lub bardziej przejściem w pełniejszy świat i pełnię życia. Człowiek nie umiera - przechodzi, albo rodzi się dla nieba. Oni są już tam, a my jeszcze tu, jako pielgrzymi w drodze przez doczesność idziemy nieubłaganie ku śmierci, która jest bramą, przejściem w ten boski świat, gdzie pozostaniemy na zawsze. Możemy modlitwą łączyć się z nimi, wspierając tych, którzy są w czyśćcu lub prosić o wstawiennictwo tych, którzy są już w stanie nieba.
O. Joachim Badeni - 96 letni dominikanin w najnowszej książce: Śmierć? Każdemu polecam! mówi - jak przeżyć śmierć i nie umrzeć. Pozdrowienie mnichów - memento mori - pamiętaj, że umrzesz, równie dobrze sie tłumaczy - nie zapomnij umrzeć.