niedziela, 6 kwietnia 2008

Dzień po dniu

6 kwietnia 2008

Panie Jezu, daj nam zrozumieć Pisma,
niech pała nasze serce, gdy do nas mówisz.

Ciągle rozpoznaję, że droga mojego życia prowadzi do Emaus.
Doświadczam samotności i opuszczenia.
Jest tyle niespełnionych oczekiwań i ponurość horyzontu.
Gdzie jesteś Panie?
Fizyczny ból i nostalgia.
Dlaczego trzeba nieść ten ciężar każdego dnia.
Jak trudno rozpoznać we własnym ogrodzie ciernie krzyża.
Gdy idę smutny, użalając się nad sobą
i szukając pocieszenia w monologu rozczarowań,
nie wierzę, że Ty idziesz ze mną.
Mam Biblię, ale jej wersety są jak zmurszałe sztachety
w rozsypującym się ogrodzeniu mojego życia.
Naczytałem się wiele,
a to nijak nie pasuje do obolałych siniaków mojej historii.
Tymczasem Ty przychodzisz,
zanurzasz się w ciemność,
słuchasz i cierpisz ze mną.
Jak trudno patrzeć w Twoją twarz,
gdy tyle świecidełek przyciąga wzrok.
Jak trudno pozostać w ciszy samotności
i rozpoznać, że Ty naprawdę jesteś.
Zamęt uzależnień i subtelnych wątków miłości
jak niewidzialna sieć obezwładnia,
nie pozwala iść za Tobą,
tam gdzie Ty chcesz iść i poprowadzić mnie.
Oto zapada zmrok.
I wołam gdzieś w duszy - zostań z nami Panie...
Jeżeli zechcesz ze mną jeszcze być - zostań ze mną,
bo mrok śmierci paraliżem obezwładnia.
Jesteś jak chleb, który łamiemy,
aby rozdać i tworzyć Ciało.
Jesteś, abym się obudził z letargu,
który zabija nadzieję.
Jesteś, jak nowa droga,
która rozbłyska pośród smutnej ciemności tego świata.
Tak, Pan rzeczywiście zmartwychwstał
i żyje w moim życiu.
To jest moja droga do Emaus.
Kto pojmie niech rozumie.
To twoja droga też.

Panie Jezu, daj nam rozumieć Pisma,
niech pała nasze serce, gdy do nas mówisz.

Brak komentarzy: